Prosto po pracy, zmęczone, spóźnione, z zepsutą ładowaczką do nawigacji, między śniegiem i deszczem .... ale dojechałyśmy. Jeszcze tylko paręset osób do przeproszenia i po 15 minutach jesteśmy prawie w 3 rzędzie. Udało się. Po pozdrowieniach ze sceny Gosza dalej toczy walkę z publiką, a ja toczę walkę z dostosowaniem aparatu do niesamowicie fatalnego oświetlenia. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałam. Moja nocna lampka w zwielokrotnionej wersji dałaby lepszy efekt. Włodarze lokalu chyba myśleli, że to stypa, nie koncert.
Pomijając warunki optyczne i atmosferyczne koncert wart walki. Trzy nowe kawałki ("Chory na wszystko", "Nieuchwytni buziakowcy" i "Żyję w kraju, w którym ...") i masa zabawy.
Z aparatem w młynku :
Pomijając warunki optyczne i atmosferyczne koncert wart walki. Trzy nowe kawałki ("Chory na wszystko", "Nieuchwytni buziakowcy" i "Żyję w kraju, w którym ...") i masa zabawy.
Z aparatem w młynku :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz